środa, 20 września 2017

ROZDZIAŁ XII: JINX „Bawmy się grzecznie. Ta, jasne...”



    Czułam się z tym źle. Przeze mnie Lux zerwała z Ezem. Musiałam iść po te pieprzone chrupki? Zachciało mi się kuva... CO jak co , ale wyczucie czasu to ja mam zajebiste.
    Po tym jak była dziewczyna Eza sobie poszła, on stał jeszcze chwilę w drzwiach. Po chwili zamknął je i bez słowa kierował się na górę.
Ez, posłuchaj, ja nie chcia... - zaczęłam mówić, ale on nie zwracał na to uwagi i po prostu poszedł do swojego pokoju.
 Przez popołudnie i część wieczora zastanawiałam się, czy mogę mu to jakoś wynagrodzić. Czy mogę to jakoś naprawić. Nie wychodził ze swojego pokoju nawet na chwilę. Nie słyszałam żeby płakał, ale wiedziałam, że jest załamany. Nie dziwię mu się. Kto nie byłby załamany, gdyby zerwała z nim osoba, którą kocha?
   Postanowiłam iść do jego pokoju i z nim porozmawiać. Na dobry początek zapukałam, nie było odzewu, więc weszłam do środka. Ez leżał na łóżku nakryty kołdrą. Był odwrócony w drugą stronę, więc nie widziałam, czy płakał czy nie.
Hej – zaczęłam najłagodniej jak mogłam – możemy pogadać?
 Nie odezwał się. Podeszłam trochę bliżej i kontynuowałam.
Wiem, że jest ci smutno z powodu straty Lux i wiem, że to ja wszystko spieprzyłam... -
Nadal się nie odzywał.
Ale spójrz też na to tak: gdyby ona naprawdę cię kochała, to by to zrozumiała – próbowałam się choć trochę bronić – więc może po prostu tak miało być.
Nawet się nie poruszył. Postanowiłam zrobić to co on zrobił, kiedy straciłam Rybeńkę. Bez pytania położyłam się koło niego i przytuliłam go. Wiedziałam, że potrzebuje kogokolwiek. Chciałam ja być tym kimś...
    Po chwili Ez odwrócił się w moją stronę. Wyglądał na naprawdę przygnębionego. Było mi go żal.Kiedy tak na mnie patrzył, chyba na chwilę wyłączył mi się mózg. No, przynajmniej bardziej niż zwykle. Dotknęłam jego policzka i chciałam przysunąć się jak najbliżej.
 - Jinx, co ty... - powiedział załamanym głosem, ale nie zdążył dokończyć. W tym momencie go pocałowałam. Po chwili on również odwzajemnił pocałunek.
     Czułam jakby czas stanął w miejscu, nasza mała wieczność w jednym momencie. Objął mnie delikatnie, a ja wtuliłam się w niego. Oboje tego potrzebowaliśmy. Potrzebowaliśmy siebie. Nigdy nie czułam się tak jak wtedy. Miałam wiele bliskich spotkań z chłopakami, ale to było coś innego. Coś wyjątkowego. Chciałam się mu oddać. Czułam, że on też tego chce. Potrzebował tylko troszkę śmiałości.
  Zaczęłam się powoli do niego dobierać. Zauważyłam, że wtedy zaczął się ode mnie odsuwać.
 - Oboje tego chcemy – szepnęłam mu najdelikatnej jak mogłam – Nie opieraj się. -

  Poczułam na sobie jego wzrok, ale szybko odpuścił. Też dał się ponieść emocjom. Nie musiałam go dłużej namawiać. Również zaczął zdejmować ze mnie to co nam obojgu przeszkadzało. To, że nie było tego dużo to zupełnie inna sprawa. Nie trwało to długo, kiedy byliśmy już po prostu my, bez niepotrzebnych dodatków. 
My w tym najpiękniejszym momencie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz