środa, 6 września 2017

ROZDZIAŁ IX: EZREAL „Nie ma odwrotu”


    Dwa dni temu wróciliśmy z Shurimy. Jinx przez ten czas praktycznie się nie odzywała. Widać było, że boli ją strata broni. Nadal nie do końca rozumiem, czemu aż tak cierpi, ale ślepy by zobaczył, że coś jest z nią nie w porządku.
    Po dogłębnym przebadaniu medalionu postanowiłem oddać go do muzeum. Dostałem za to całkiem spore wynagrodzenie, więc w drodze powrotnej do domu postanowiłem, że podzielę się nim z Jinx. W końcu poniosła bardzo dużą szkodę przez tę wyprawę.
    Kiedy wróciłem do domu  dziewczyna siedziała na kanapie w salonie skacząc po kanałach w telewizorze.
- Cześć – powiedziałem dosyć radośnie
- Hej – odpowiedziała smutno
- Możemy pogadać? - zapytałem
- No – odpowiedziała wyłączając telewizor. Dosiadłem się do niej
- Wiem, że boli cię strata Rybeńki i wiem, że to nie dużo pomoże – mówiłem z delikatnym uśmiechem - ale chcę się z tobą podzielić częścią wynagrodzenia z zdobycie medalionu.
- Rób jak chcesz – odpowiedziała szybko, bez jakichkolwiek emocji.
Poszedłem na górę do jej pokoju i odłożyłem część pieniędzy na komodę. Kiedy wróciłem na dół mój gość nadal siedział na kanapie i wpatrywała się w pustkę.
Siadając koło smutnej terrorystki poczułem smak bezsilności. Chciałem jej jakoś pomóc, chociaż rozmową, zagaiłem więc:
- Miałaś tylko Rybeńkę, prawda? - zacząłem od pytania
- Tak -odparła lakonicznie
- Ale zawsze miałaś tylko ją? -drążyłem temat
- Nie, byli jeszcze inni... Ekko i Vi -
- Co cię łączy z Vi? -
- Wychowywaliśmy się we trójkę w Zaun. Nie mieliśmy rodziców, więc byliśmy dla siebie jak rodzina. Wiadomo jak to jest, żeby przeżyć musieliśmy, na przykład kraść jedzenie... - nagle urwała
- Mów dalej – dodałem łagodnie, chcąc ją ośmielić
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i kontynuowała.
- Vi miała coś do załatwienia w Piltover, ale złapała ją Caitlyn. Dała jej wybór: albo idzie do więzienia, albo służy Piltover jako stróż prawa.-
- Vi wybrała tę drugą opcję? -
- Tak, po prostu zerwała kontakt ze mną i z Ekko, zaczęła nas traktować jak gorszych od siebie... A  jeszcze niedawno była taka sama! Była dla mnie jak siostra. Starsza siostra, która zawsze dobrze ci poradzi. Tak jak Rybeńka...-zasępiła się ponownie
- Rybeńka była dla ciebie jak Vi? -dopytałem naprawdę ciekawy
- W pewnym sensie mi ją zastąpiła. Kiedy Ekko się dowiedział, że gadam do pukawki też się ode mnie odciął. I zostałam sama... - ucięła na chwilę – Nigdy nie wybaczę Caitlyn tego, że zabrała mi Vi. Nigdy...
Przez chwilę oboje milczeliśmy. Kiedy już myślałem, że Jinx znowu pogrążyła się w tym dziwnym marazmie dziewczyna podjęła przerwaną rozmowę
- Ez, nie mam teraz nikogo. Nie mam swojego głosu sumienia jakim była Vi albo Rybeńka... - ponownie zamilkła. Z podkulonymi pod siebie nogami i głową schowaną w ramionach była tak odmienna od tej niebieskowłosej wariatki, którą poznałem parę tygodni temu...
Przez chwilę zastanawiałem się co mam odpowiedzieć na jej wyznanie. Było mi jej po prostu szkoda. Przez to, że mi pomogła straciła wszystko, co miała.
Cisza między nami ciążyła mi bardziej z każdą mijającą sekundą, musiałem ją przerwać zanim mnie zgniecie.
- Masz... mnie – powiedziałem niepewnie, nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. 
Odpowiedziała spojrzeniem szeroko otwartych oczu, jakby nie wierząc w to, co słyszy. Dostrzegłem jednak delikatny uśmiech na jej ustach
- Naprawdę? - zapytała z nadzieją w głosie – Mogę na ciebie liczyć?
- Jasne! Wiem, że nie znamy się długo, ale... naprawdę, możesz na mnie liczyć.-zapewniłem, czując się trochę nieswojo.
    W tym momencie zobaczyłem prawdziwy, szeroki uśmiech na jej twarzy. Sekundę później wczepiła się we mnie jak koala w eukaliptus. Intuicyjnie ją objąłem i trwaliśmy wtuleni w siebie przez dłuższy czas. Jedyne co słyszałem poza biciem jej serca, był delikatny szept mówiący „Dziękuję”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz