niedziela, 17 września 2017
ROZDZIAŁ XI: EZREAL „Czas się kończy”
Jinx przez ostatnie dni nie robiła nic innego oprócz siedzenia przed telewizorem. Ja się pytam kto te rachunki za mnie zapłaci? Ale mniejsza. Poszła po coś do kuchni, więc już miałem ochotę przełączyć na coś co sam lubię oglądać, ale zadzwonił dzwonek do drzwi. Modliłem się tylko, żeby to nie była Cait albo Vi. Ale rzeczywistość to czasami jeszcze większa panienka lekkich obyczajów niż zwykliśmy uważać.
- Cześć Ez! – ledwo otworzyłem drzwi, a Lux rzuciła mi się w ramiona.
- Hej – zacząłem – Co ty tu robisz? Mówiłaś, że przez następny tydzień musisz w domu pomóc w czymś rodzinie.
- Bo tak miało być, ale udało mi się z tego wywinąć. A chciałam ci zrobić niespodziankę. -
Doceniałem jej starania, nie powiem, że nie. Ale gorszego momentu na niespodziewane odwiedziny nie mogła sobie wybrać.
- To miło, ale... Jestem trochę zajęty – powiedziałem, ale Lux pochłonęło oglądanie czegoś za mną.
- Kto to jest? - zapytała
Natychmiast się odwróciłem i zobaczyłem Jinx wychodzącą z chipsami z kuchni. Świetnie. Za mało już miałem problemów? Nie wiedziałem jak się z tego wymigać
- To... Eee... Moja znajoma – powiedziałem i w sumie nie było to nawet kłamstwo
- Znajoma powiadasz? - zaczęła się dopytywać moja dziewczyna
- Tak. Nie miała się gdzie podziać, więc zaoferowałem jej nocleg na parę dni. - rzuciłem, ale Lux z automatu mi przerwała
- Czekaj, ona mieszka w MOIM pokoju? - widziałem już, że powoli załącza jej się tryb „RAGE”
- To nie jest z tego co mi wiadomo twój pokój. – oczywiście Jinx musiała dorzucić swoje trzy grosze,ślepa czy co?
- Jinx, nie wtrącaj się – powiedziałem, ku swojej zgubie? Jakim debilem musiałem być nazywając ją po imieniu?
- Jinx? Ta terrorystka z Zaun? Trzymasz w swoim domu terrorystkę? - panna Luxanna zaczęła histerię
- Posłuchaj, ja jej tylko pomagam, nic więcej – mówiłem próbując ją złapać za rękę, lecz czarodziejka szybko się wyrwała
- Myślisz, że będę tolerować fakt, że mój chłopak trzyma w domu kogoś, kto powinien być teraz w więzieniu? Niedoczekanie twoje. – powiedziała nadal zdenerwowana, ale już nie z krzykiem
- Lux, proszę... -
- Nie, nie wierzę, że upadłeś tak nisko. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego... - wykrzyczała i odeszła.
Po prostu odeszła. Przez chwilę jeszcze stałem w drzwiach z nadzieją, że wróci. Że wybaczy. Że uzna to tylko za jakiś fatalny żart. Ale tak się nie stało. Zamknąłem drzwi i poszedłem do swojego pokoju. Dopiero wtedy do mnie do końca dotarło.
Lux ze mną zerwała
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz