niedziela, 29 października 2017
Rozdział 4
Echo aury Melyi pozostałe na księgach było ledwo wyczuwalne, lecz musiało wystarczyć, bym zdołał odnaleźć wieszczkę. Zamknąłem oczy i skupiłem się. Podążanie za czyjąś aurą przypominało szukanie źródła konkretnego zapachu na targu przypraw. Nawet najbardziej charakterystyczny ślad niknie, gdy nakładają się na niego dziesiątki innych. Nie wiem, jak długo siedziałem w bezruchu i przemierzałem w myślach Shurimę, ale w końcu udało mi się odnaleźć moją mistrzynię.To, co zobaczyłem w umyśle, wywołało u mnie ogromne wyrzuty sumienia. Warunki, w których mieszkała były potworne. Melya leżała w łóżku, okropnie poraniona, ślepa, przy niej siedziało jakieś dziecko. Czemu posłuchałem, gdy mówiła mi żebym jej nie szukał? Byłem na siebie wściekły. Mając trasę do domu wieszczki wyrytą w umyśle chciałem przerwać wizję, gdy nagle zobaczyłem, że ktoś wyskoczył przez dach do pomieszczenia. Mężczyzna ubrany był jak tubylec, ale w jego ręce połyskiwało znane mi ze snu ostrze.
Nie myśląc za wiele zerwałem się do biegu. Odległe slumsy dzieliła od mojej dzielnicy plątanina uliczek i kramików. Na szczęście było wcześnie, więc sprzedawcy jeszcze nie zdążyli rozłożyć swoich stanowisk. Minąłem piaskową fontannę i skręciłem w przesmyk koło kwiaciarni. Klara- stara florystka z Ionii pomachała mi, gdy przebiegałem koło niej. Nie tracąc czasu na przywitanie się z nią, zniknąłem w zaułku.
Moje ciało poruszało się jak na autopilocie, nie musiałem myśleć o tym, dokąd biegnę- trasę miałem zapisaną w pamięci. Po drodze spotkałem sporo gratów, ale ani jednego człowieka. Poruszałem się wśród obskurnych uliczek, za towarzystwo mając tylko drobne gryzonie. Zdyszany zatrzymałem się przed lepianką, w której według moich poszukiwań mieszkała wieszczka. Zanim wszedłem do domu, otoczyła mnie fioletowa tarcza. Wiedziałem, że każdy atak odbije się od niej więc nie musiałem się obawiać, że uzbrojony mężczyzna mnie zaskoczy.
Popchnąłem zniszczone drzwi. Nie były zamknięte i uchyliły się pod moim dotykiem. W środku panowała cisza. Brak dźwięku aż kłuł w uszy. Nie zdążyłem? Czy poradziła sobie bez mojej pomocy? Czy może…- nie ośmieliłem się dokończyć myśli. Minąłem kuchnię. Przez okienko, w którym zamiast szyby umieszczony był kawałek płótna, wpadało mętne światło. Schludne, lecz biedne wnętrze. Jakim cudem mentalistka ciesząca się jeszcze nie tak dawno ogromną sławą i szacunkiem skończyła w takim miejscu? Czemu o niej zapomniano? Czemu ja o niej zapomniałem? Zapach docierający do mnie z góry przyprawiał o mdłości. Odór ciała dotkniętego rozkładem nie mógł przecież pochodzić od żywego człowieka! Może to, co zobaczyłem podczas poszukiwań, wydarzyło się kilka dni temu? Na wszelki wypadek postanowiłem wysłać na zwiady pusklęta. Korzystając z mocy Pustki przywołałem kilka stworzeń. Rozkazałem im wspiąć się po drabinie.
Pokój, który widziałem za pośrednictwem ich, różnił się od obrazu, który miałem dzisiaj w głowie. Brakowało jakiegokolwiek śladu po napastniku. Jedynym poruszającym się obiektem było targane kaszlem ciało spoczywające na łóżku. Nie zgadzało się coś jeszcze… Cienie! Układały się zupełnie inaczej niż te, które widziałem teraz. Bez zastanowienia wspiąłem się po drabinie na piętro. Źródłem zapachu rzeczywiście było ciało Melyi, ale wbrew moim obawom zdawała się być żywa. Leżąca przestała nagle kaszleć i zwróciła w moją stronę twarz.
-Witaj uczniu- wychrypiała, a jej popękane wargi wykrzywiły się w próbie uśmiechu.
Zanim pozwoliłem sobie na radość sprawdziłem, czy aura leżącej kobiety pokrywa się z tą pozostałą na książkach. Echo umysłu chorej pasowało do tego, którego źródłem była Melya. Zsunąłem z głowy szal, zanim podszedłem do wieszczki. Ukląkłem przy niej i delikatnie złapałem ją za rękę.
-Witaj mistrzu- powiedziałem uśmiechając się szeroko.
-Po coś tu przyszedł? Przecież mówiłam ci, żebyś mnie nie szukał!-głos mówiący do mnie w umyśle był pełen gniewu, ale pobrzmiewały w nim cząstki innego uczucia. Moja nauczycielka wstydziła się swojego stanu. Nie powinno było mnie to dziwić, w końcu nie znałem tak dumnej kobiety jak ona.
-Trzeba było lepiej uniemożliwić mi znalezienie ciebie.-odparłem łagodnie- Chcę cię poprosić o radę odnośnie moich wizji.
-Przecież wiesz, że nie mogę ci pomóc, wpływ Pustki na ciebie to anomalia, z którą nie potrafiłam sobie poradzić-przyznała wieszczka
-Od paru dni, moje sny nie dotyczą tego, co odmieniło moje ciało w Icatchii, śnię o pewnym człowieku, zresztą gdy Cię szukałem widziałem go w tym pokoju…
Dokładnie zrelacjonowałem kobiecie moje sny i dzisiejsze poszukiwania.
Po chwili zastanowienia Melya zaczęła mówić
Ku mojemu zdziwieniu wieszczka rozpoznała mężczyznę z moich wizji.
-To, co ujrzałeś podczas dzisiejszych poszukiwań to pewnie niedaleka przyszłość. Człowiek, którego widziałeś to najpewniej znany zabójca z Noxusu, Talon. Niewielu posługuje się bronią, którą opisałeś. Zresztą człowiek mający wojskowe wyposażenie a nie będący na noxiańskim froncie może być albo jednym z członków League, albo dezerterem. Dezerter nie dotarłby tak daleko, podróż do Imperium z Noxusu to droga przez prawie całą Runeterrę, co wymaga wiele pieniędzy. Nie wiem jednak, czemu Pustka przestała pokazywać ci obrazy z przyszłej inwazji, ani z jakiego powodu ów zabójca ma złożyć mi wizytę…- przerwała by zastanowić się chwilę. Po chwili zapytała:
-Czy chłopiec, który był przy mnie w twoim widzeniu, miał przy sobie mieszek z pieniędzmi? Zamknąłem oczy i spróbowałem sobie przypomnieć szczegóły wizji- rzeczywiście dziecko przy nogach łóżka liczyło monety!
-Tak- odpowiedziałem-Skąd wiedziałaś?
-Wychodzi na to, że Eyna zanim złoży mi wizytę okradnie noxiańskiego zbira!- głos mistrzyni zakrzykną w moim umyśle
-Eyna to chłopiec, którego ujrzałeś. Odkąd parę tygodni temu pomogłam jego rodzinie nie odstępuje mnie na krok, choć wie, że nie może mi pomóc...- wyjaśniła
-Dlaczego zabroniłaś mi się odwiedzać, a opiekuje się tobą jakiś bachor? W czym niby jestem gorszy?- Krzyknąłem unosząc się gniewem, nie uzyskałem jednak odpowiedzi. Wieszczka skuliła się podczas napadu kaszlu.Gdy się wyprostowała, zaczęła wydawać mi instrukcje.
-Przynieś mi księgi wieszczów Veakurskich z Wielkiej Biblioteki. I coś nowszego o przewidywaniu bliskiej przyszłości, autor to chyba jakaś wiedźma z Demacii, popytasz a znajdziesz...-
-Ale co z tym zabójcą? Wstałem z kolan i coraz bardziej zirytowany ogarnąłem wzrokiem łoże mentalistki.- przecież w takim stanie nie dasz rady mu nic zrobić!
-Nie testuj mnie!-w mojej głowie rozległ się syk wściekłości podszyty upokorzeniem-słabe uderzenie energii zostało zaabsorbowane przez moją tarczę. Zanim jednak zdążyłem coś powiedzieć, nieznana siła przygniotła mnie do ziemi. Nie mogłem oddychać, gdy byłem na skraju omdlenia siła zniknęła. Głos Melyi w mojej głowie ponownie był łagodny
-Jak widzisz uczniu, nie jestem tak słaba na jaką wyglądam. Xeratch być może wypaczył moje ciało, ale umysł nadal mam sprawny jak za czasów chwały.- łagodne upomnienie łaskotało mój umysł, gdy chciwie łapałem przesycone odorem powietrze.
-Przyjdź jutro, tylko nie zapomnij o tych książkach.-rozkazała
Podniosłem się więc z ziemi, chustą ponownie przewiązałem głowę i wziąłem dwa pusklaki na ręce. Gdy wychodziłem z domku, żegnał mnie świszczący oddech mojej mistrzyni
W pośpiechu wróciłem do domu. Nie mogłem się przecież spóźnić do pracy. Co prawda wynagrodzenie z Ligi było wystarczająco duże, ale nic nierobienie całymi dniami nie było dla mnie żadną atrakcją. W końcu miałem być Wielkim Prorokiem, ale skoro nie mogę pomagać ludziom przewidując ich przyszłość, skupię się na teraźniejszości. Jeszcze parę lat temu nie pomyślałbym, że moce otrzymane jako skutek uboczny kontaktu z Pustką okażą się przydatne. Zazwyczaj pomagałem karawanom kupieckim bezpiecznie dotrzeć do odległych miast i wiosek. Każdy kupiec bał się zbójców, a przecież pustynia sama w sobie bywa równie niebezpieczna co szajki bandytów.Karawany wyruszały w trasę dopiero za miesiąc, dlatego dzisiaj pomagałem w czymś innym.
Przy takiej ilości kupców nie jest trudno zostać najętym jako tragarz. Do późnego wieczora chodziłem z sąsiadką po targowisku gdy ta wybierała ziemię dla swoich roślinek. Nie była to co prawda zbyt ekscytująca praca, ale również nie najcięższa. Przyjemnie słuchało się opowieści o Ionii- kraju kwiaciarki. Pożegnaliśmy się wieczorem, a w ramach premii oprócz monet otrzymałem ogromną, zieloną roślinę- jak wyjaśniła Klara- bardzo popularną w jej stronach. Wieczorem udałem się do centrum miasta, żeby zjeść zasłużony posiłek. Gdy mijałem stragan z przyprawami, ktoś zeskoczył z dachu budynku, o który oparty był kram. Chmura przypraw spowiła mężczyznę oraz ludzi wokół niego. Człowiek, nie zważając na bałagan jaki spowodował, ani na ścigające go wyzwiska, pobiegł w swoją stronę. Oddalająca się sylwetka wydała mi się dziwnie znajoma… No tak! Przecież to był zabójca z moich wizji! Bez namysłu poszedłem za nim.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz