środa, 16 sierpnia 2017

ROZDZIAŁ III: EZREAL „Nie marnujmy czasu”

    Do Uniwersytetu Yordli zostało jakieś 5 minut drogi. Już słychać było sygnały policyjne. Pewnie Vi, Caitlyn i Jayce dotarli już na miejsce. Szlag. Spóźniłem się. Jeszcze czerwone światło. Świetnie.
Mój telefon zawibrował. SMS od Jayce'a. „Jinx nam uciekła. Za godzinę będę w bibliotece. Przyjedź.” Czyli jednak zwiała? Więc może jeszcze nie wszystko stracone!
Nagle po mojej lewej stronie zobaczyłem biegnącą postać. Wydawało mi się, że miała... długie, błękitne włosy...? Jinx! Bingo! Zaparkowałem na pierwszym wolnym miejscu i pobiegłem jej szukać. Skręciłem w ślepą uliczkę, gdzie – jak mi się zdawało – uciekła. Mam swoją rękawicę. Dam radę. Zarówno bronić się jak i atakować.
- Halo? Ktoś tu jest? - zawołałem.
Nagle zza śmietnika wyłoniła się poszukiwana. Była skąpo ubrana, niewysoka. Miała bardzo długie niebieskie włosy splecione w dwa ogromne warkocze. Nie wyglądała na szaloną i niebezpieczną.
-Cześć, pomożesz mi blondasku? -
-Jesteś Jinx, prawda?
-Nie jestem Soraka. - powiedziała uśmiechając się do mnie jak do debila.
-Jesteś poszukiwana przez policję...-zacząłem
-Za co niby? Ja tu tylko leczę!-odparła ze sztuczną paniką w głosie, wchodząc mi w słowo
-...a ja mam ci pomagać?- dokończyłem co miałem powiedzieć i założywszy ręce i spojrzałem na nią trochę zniesmaczonym wzrokiem.
     Wydawała się lekko szalona, ale było w niej coś, co mnie zaciekawiło. Mimo wszystko to przecież też człowiek... zupełnie zwyczajny... Tak jak ja(no może prócz tego że mi nie brakuje piątej klepki). Nie miała nic poza bronią, żadnych magicznych umiejętności, takich jak ma na przykład Lux.
Otaksowała mnie wzrokiem i znowu zobaczyłem jej szalony uśmiech.
- Oj no weź, co ci szkodzi? -
- Co mi szkodzi?! – znowu wzbudziła we mnie negatywne emocje.
- Mogę ci nawet zapłacić, tylko ukryj mnie i Rybeńkę... -
- Czekaj, Rybeńkę? - zapytałem i rozejrzałem się wokoło, ale nikogo poza nami tam nie było.
- Rybeńka to moja rakietnica –to już wiem, czemu jest uznawana za szaloną.
      Jednak coś we mnie kazało mi jej pomóc, może solidarność przez bycie niemagicznym człowiekiem, może litość, w końcu jest tak samotna, że zaczęła gadać do broni.
- Dobrze, pomogę ci, ale muszę mieć coś w zamian -
- Dobra, czego chcesz? - zapytała normalnie, oczywiście jak na nią.
    Chwilę zastanawiałem się, ale szybko znalazłem „formę zapłaty”
- Masz mi pomóc znaleźć medalion w Shurimie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz