Do
Uniwersytetu Yordli zostało jakieś 5 minut drogi. Już słychać
było sygnały policyjne. Pewnie Vi, Caitlyn i Jayce dotarli już na
miejsce. Szlag. Spóźniłem się. Jeszcze czerwone światło.
Świetnie.
Mój
telefon zawibrował. SMS od Jayce'a. „Jinx nam uciekła. Za godzinę
będę w bibliotece. Przyjedź.” Czyli jednak zwiała? Więc może
jeszcze nie wszystko stracone!
Nagle
po mojej lewej stronie zobaczyłem biegnącą postać. Wydawało mi
się, że miała... długie, błękitne włosy...? Jinx! Bingo! Zaparkowałem na pierwszym wolnym miejscu i pobiegłem jej szukać.
Skręciłem w ślepą uliczkę, gdzie – jak mi się zdawało –
uciekła. Mam swoją rękawicę. Dam radę. Zarówno bronić się jak
i atakować.
-
Halo? Ktoś tu jest? - zawołałem.
Nagle
zza śmietnika wyłoniła się poszukiwana. Była skąpo ubrana,
niewysoka. Miała bardzo długie niebieskie włosy splecione w dwa
ogromne warkocze. Nie wyglądała na szaloną i niebezpieczną.
-Cześć,
pomożesz mi blondasku? -
-Jesteś
Jinx, prawda?
-Nie
jestem Soraka. - powiedziała uśmiechając się do mnie jak do
debila.
-Jesteś
poszukiwana przez policję...-zacząłem
-Za
co niby? Ja tu tylko leczę!-odparła ze sztuczną paniką w głosie,
wchodząc mi w słowo
-...a
ja mam ci pomagać?- dokończyłem co miałem powiedzieć i
założywszy ręce i spojrzałem na nią trochę zniesmaczonym
wzrokiem.
Wydawała
się lekko szalona, ale było w niej coś, co mnie zaciekawiło. Mimo
wszystko to przecież też człowiek... zupełnie zwyczajny... Tak
jak ja(no może prócz tego że mi nie brakuje piątej klepki). Nie
miała nic poza bronią, żadnych magicznych umiejętności, takich
jak ma na przykład Lux.
Otaksowała
mnie wzrokiem i znowu zobaczyłem jej szalony uśmiech.
-
Oj no weź, co ci szkodzi? -
-
Co mi szkodzi?! – znowu wzbudziła we mnie negatywne emocje.
-
Mogę ci nawet zapłacić, tylko ukryj mnie i Rybeńkę... -
-
Czekaj, Rybeńkę? - zapytałem i rozejrzałem się wokoło, ale
nikogo poza nami tam nie było.
-
Rybeńka to moja rakietnica –to już wiem, czemu jest uznawana za
szaloną.
Jednak
coś we mnie kazało mi jej pomóc, może solidarność przez bycie
niemagicznym człowiekiem, może litość, w końcu jest tak samotna,
że zaczęła gadać do broni.
-
Dobrze, pomogę ci, ale muszę mieć coś w zamian -
-
Dobra, czego chcesz? - zapytała normalnie, oczywiście jak na nią.
Chwilę
zastanawiałem się, ale szybko znalazłem „formę zapłaty”
-
Masz mi pomóc znaleźć medalion w Shurimie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz